Od kilkunastu dni jednym z tematów ważnych dla Miasta Leszna i szeroko pojętej kultury i czytelnictwa jest sytuacja ekonomiczna w Miejskiej Bibliotece Publicznej.
Obiekt biblioteki w wyremontowanym dawnym budynku szkolnym przy Placu Metziga oddano do użytku w czerwcu 2022 roku. Połączenie starego budynku szkolnego z nowoczesną częścią z dużą ilością szkła i metalu wzbudziło w mieście różnorakie odczucia: od zachwytu po krytykę. A koszt remontu i przeniesienia głównego gmachu biblioteki z dotychczasowej lokalizacji przy ulicy Chrobrego do nowej siedziby był niebagatelny. Na bogato, czyli takie nasze lokalne „Bizancjum”.
Prywatnie przyznam, że nowa siedziba wizualnie i przestrzennie mi się podoba. Bywam tam często – nie tylko po książki, ale także zaglądam na przeróżne spotkania, koncerty itp. Tyle że funkcjonalność, częstotliwość i różnorodność imprez, wystaw czy spotkań z ciekawymi osobami to jedna strona medalu. Druga strona to koszty utrzymania MBP jako całości. A więc biblioteki przy Placu Metziga i pozostałych filii bibliotecznych w każdym aspekcie ich funkcjonowania. I tu się okazuje, że to co w MBP widnieje po księgowej stronie „Ma” zaspokaja mniej więcej w 2/3 to, co znajduje się po stronie „Winien”. A to z kolei powoduje nasilanie się mniej lub bardziej nerwowych ruchów (pytanie czy do końca przemyślanych).
Jakoś na początku wakacji zwolnione zostały osoby młode, z krótkim stażem pracy. Kilkanaście dni temu poinformowano pracowników filii, że od października nie będzie jeździł samochód biblioteczny, który raz w tygodniu we wtorki rozwoził zamówione przez czytelników książki z biblioteki głównej do filii bibliotecznych i odwrotnie. Do tego zaczęły się pojawiać głosy o likwidacji filii. Najgłośniej zrobiło się na Zatorzu (filia numer 1 przy ulicy Święciechowskiej). Pozwolę sobie zacytować umieszczony w mediach społecznościowych wpis dokonany przez Stowarzyszenie Zatorze (pisownia oryginalna): „Entliczek, pentliczek ….. na kogo wypadnie na tego bęc. Taką wyliczankę zastosował chyba dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lesznie. Szukając oszczędności likwiduje większość filii bibliotecznych. Nasza biblioteka zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią miała wraz z panią (…) przejść na Dworzec PKP. Niestety, zapowiedzi to tylko w kościele się sprawdzają bo decyzje były zupełnie odmienne. Pani bibliotekarka otrzymała wypowiedzenie a biblioteka z dniem 31 października będzie przenoszona na dworzec. Jedyne miejsce związane z kulturą na Zatorzu zostało wyrzucone za szlaban, który zresztą często jest opuszczony”.

Mniej czy bardziej głośno zaczęto mówić o likwidacji niektórych filii a najczęściej wymieniano te funkcjonujące na osiedlach „Przyjaźni” oraz „Przylesie” i przy basenie „siódemki”. Jakoś dziwnym trafem są to filie, gdzie mieszka i korzysta z bibliotek najwięcej ludzi. Oczywiście przy potencjalnej likwidacji bibliotek w grę wchodzą też zwolnienia pracowników. Jedna z leszczyńskich radnych w ewentualnych zwolnieniach pracowniczych dopatrywała się nawet kontekstu politycznego. Ale cóż, temu ugrupowaniu wszystko kojarzy się z polityczną zemstą, tak jak Jasiowi w jednym dowcipie też się wszystko kojarzyło z pewną częścią ciała…
Czy zwolnienia pracowników i likwidacja filii stanowi aż taką pozycję w budżecie MBP, że będzie to ratunkiem dla tej instytucji? Owszem część filii zlokalizowana jest w obiektach nie będących własnością miasta więc koszty użytkowania oprócz mediów i kosztów osobowych obejmują także czynsz. To wszystko jest wyliczalne i znane działom ekonomicznym biblioteki i magistratu. Ale sprawy kultury nie można przeliczać tylko na złotówki. A salka audiowizualna w gmachu przy Placu Metziga jeszcze przez 3 lata nie będzie mogła być udostępniana odpłatnie, co wynika z przepisów związanych z finansowaniem rozbudowy biblioteki.
Przy dużym szumie medialnym, petycjach mieszkańców w obronie filii bibliotecznych, podjęciu tematyki na posiedzeniu Rady Miejskiej zadecydowano ostatecznie (a może jednak na pewien czas), że główna biblioteka skróci swoje funkcjonowanie do 8 godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu przy zachowaniu pracującej niedzieli, ale jednym dniu wolnym (poniedziałek), tak jak ma to miejsce w muzeach czy teatrach. Wszystkie filie, z wyjątkiem tej na dworcu PKP będą nadal funkcjonować lecz w wymiarze czasowym ograniczonym do 3 dni tygodniowo. A pracownicy bibliotek filialnych będą uzupełniać obsadę biblioteki głównej. Czy to pełny zestaw ratunkowy i wszystkie środki obrony MBP? Podejrzewam, że to tylko początek działań. Nowe informacje wskazują, że jednak filia nr 2 (ta przy basenie „siódemki”) ulegnie likwidacji. Czyli sytuacja nadal jest dynamiczna, a rozstrzygnięcia ulegają zmianom. I właśnie nastąpiła kolejna zmiana czyli przywrócenie funkcjonowania biblioteki głównej w poniedziałki przez 5 godzin… Tak więc karuzela decyzyjna dalej się kręci. Pytanie zatem co dalej? I kiedy przekazywane decyzje naprawdę będą ostateczne?! A może jednak zrezygnować z niektórych spotkań, bądź co bądź kosztownych? A może ferie dla dzieci, jeśli są darmowe, powiązać z niewielką choćby odpłatnością? A może, a może, a może… To tylko dodatkowe pytania człowieka z zewnątrz.
I jeszcze niezbyt szczęśliwym zbiegiem okoliczności w ostatnich dniach wypłynęła sprawa utworzenia letniej czytelni na dachu biblioteki. To akurat nie jest temat nowy. Pomysł „urodził się” jeszcze za prezydentury Łukasza Borowiaka i z tamtego czasu pochodzą też umowy dotyczące dofinansowania tego zadania. Świeży jest natomiast wynik przetargu na wykonanie prac. A w przestrzeni publicznej ta sprawa zafundowana w kadencji poprzedniego prezydenta nieszczęśliwie zbiegła się z aktualnym zamieszaniem wokół funkcjonowania Miejskiej Biblioteki Publicznej.
Tak czy owak wygląda jednak na to, że leszczyńskie „Bizancjum” podupada na zdrowiu. Oby podjęta terapia okazała się skuteczna chociaż znaki zapytania pozostają. A może zamieszanie byłoby mniejsze gdyby 2 miliony z magistrackiej kasy powędrowały do biblioteki zamiast do worka bez dna jakim jest „Unia” Leszno?!
Tekst i zdjęcie: Ireneusz Kaczmarek
Skomentuj Nie tylko Unia Anuluj pisanie odpowiedzi